Bateria Roberta składała się z
2 dział przeciwlotniczych stanowiących osłonę i 4 dział plazmowych stanowiących
główną siłą uderzeniową. Były to najnowocześniejsze działa nigdy jeszcze
nieużywane w warunkach bojowych. Na szkoleniu strzelali z tego cholerstwa.
Efekt
niesamowity. Kula energii wylatująca z lufy topi nawet najgrubszy pancerz, a
całkowite wyładowanie następuje po przebiciu. Szybkostrzelność, jak na taką moc
uderzeniową, też imponująca 50 strzałów na minutę. Ale za to energochłonność
zatrważająca. Każde działo wyposażone było w agregat o znacznych rozmiarach.
Stanowisko
obrony ukryte było między skałami a lasem. Z przodu rozpościerała się łąka,
szerokości około kilometra, przecięta wąską, płytką rzeką wypływającą z lasu po
prawej stronie i znikającą pomiędzy skałami z lewej strony. Pokryte drobnymi
kamieniami brzegi rzeki po obu stronach łagodnie przechodziły w kwiecisty
dywan. Tren znakomicie nadawał się do ataku - żadnych naturalnych przeszkód.
Żołnierze
rozwiesili siatkę maskującą. Z góry byli praktycznie niewidoczni. Między
skałami umieścili mikroradary i mikrokamery, które dawały pełen obraz
przedpola. Teraz sami nie widoczni dokładnie widzieli całą łąkę. Działa okopały
się automatycznie i wysunęły lufy ponad nasyp. Robert rozstawił wartowników i
jeszcze raz sprawdził stanowiska bojowe, następnie rozsiadł się w fotelu
dowodzenia i przeglądnął elektroniczny sprzęt wspomagający. Wszystko było w
idealnym porządku. Przez radiotelefon zameldował gotowość bojową.
Późna
pora dawała znać o sobie, zmęczenia wzięło górę, powoli pogrążył się objęciach
morfeusza.
Obudziło
go przybycie oddziału piechoty. Ich dowódca skierował się w jego stronę.
-
Witam – Robert zerwał się z wyciągniętą do przywitania ręką.
-
Kapitan Caroll – Chłodno odpowiedział dowódca piechoty. – Przypominam, że
regulamin obowiązuje cały czas.
Robert
stanął na baczność, przyłożył rękę do hełmu i zaczął się przedstawiać:
-
Podporu….
Przerwał
mu huk wystrzałów dobiegających z za rzeki.
Podbiegł
do stanowiska dowodzenia. Na monitorach widać było ścianę wybuchów i ognia
przesuwającą się po łące w kierunku centrum obrony.
-
Rozpoczęli przygotowanie artyleryjskie! –Krzyknął kapitan Caroll.
Stanął
oboki wpatrując się ekrany monitorów zapalił papierosa.
Jego
podkomendni rozpoczęli pospieszne, ale dobrze zorganizowane okopywanie
stanowisk.
***
Fajerwerki
odpalono na godzinę przed świtem. Artyleria zaczęła ostrzał łąki mający na celu
częściowe unieszkodliwienie min, które na pewno tam były. Ściana ognia
przesuwała się w głąb łąki. W momencie, gdy obserwatorzy zameldowali o
przegrupowaniu nieprzyjaciela na granicy lasu, samoloty szturmowe z rykiem
przeleciały granicę i odpaliły pociski rakietowe. Obrońcy uruchomili obronę. Samonaprowadzające
rakiety przeciwlotnicze rozpoczęły błyskawiczny pościg. Samoloty usiłowały wzlecieć
jak najwyżej i jednocześnie zawrócić nad swoje terytorium. Nie wszystkim się to
udało. Potężne eksplozje zagłuszyły wszystkie wybuchy. Dwie maszyny eksplodowały.
Po chwili na niebie pojawił się jeden spadochron. Widocznie drugi pilot nie
miał szczęścia. Resztki samolotów w kuli ognia spadły na las. Nad linią obrony
też unosił się dym. Płonął jeden z wozów bojowych.
-Mają
dobrą obronę przeciwlotniczą. – Spokojnie powiedział Ramirez.- Niech samoloty
powtórzą atak.
Szturmowce
ponownie przeleciały nad rzeką. Zrzuciły bomby. Niemal cała łąka oraz część
lasu stanęły w ogniu. Gdy dym zaczął opadać, ruszyło natarcie. Czołgi pchające
traki przeciwminowe przekroczyły płytką rzekę. Tuż za nimi sunęły transportery
z piechotą. Po przekroczeniu połowy łąki żołnierz zaczęli wyskakiwać z
transporterów
***
W
napięciu obserwowali przesuwającą się ścianę ognia, atak samolotowy i skutki
obrony. Dym gęstniał nad zestrzelonymi samolotami. Większość wojska
przegrupowało się w głąb lasu. Korzystając z zamieszania, natarcie przekroczyło
rzekę. Ciężkie czołgi zbliżały się z każdą chwilą. Za nimi jechały transportery
z żołnierzami. Robert zaznaczył cel na komputerze, odczekał jeszcze chwilę i w
momencie, gdy piechota wysypywała się z transportera wydał rozkaz:
-Ognia
Kula
energii jak piorun uderzyła w pojazd. Efekt był niesamowity: błysk oślepił
wszystkich. Bok transportera, w który uderzyła ognista kula, w ułamku sekundy
stopił się całkowicie. Wóz eksplodował, a fala uderzeniowa wgniotła w ziemię
żołnierzy ukrytych obok, robiąc z nich miazgę.
***
-
Meldować, co jest między skałami- rozkazał Ramirez
-
Nic nie widać. Są dobrze zamaskowani za załomem skalnym - zameldował
obserwator.
-
Ostrzelać skały i wysłać tam śmigłowiec.
W
tym samym momencie jeszcze jeden czołg został zmieniony w płonący złom. Z lewej
strony odezwały się działa obrony. Natarcie straciło impet.
-
Widać ruch między skałami - zameldował obserwator - wycofują się.
Nadleciał
śmigłowiec. Zawisł w powietrzu i wystrzelił. Smugi spalin z rakiet kierowały
się za skały. Cztery inne śmigłowce gwałtownie ostrzeliwały las. Drugi rzut
natarcia przekraczał rzekę. Śmigłowiec nad skałami zaczął dymić. Obniżył lot i
nisko przy ziemi wycofał się na swój brzeg rzeki.
-
Za załomem jest bateria dział nieznanego typu - usłyszeli głos pilota - dwa
działa osłony przeciwlotniczej i oddział piechoty.
-Skierować
tam cztery BDC – rozkazał Ramirez
BDC
to tajna broń. Czołgi najnowszego typu z super odpornym pancerzem, bardzo
szybkie, świetnie uzbrojone. Dobar miał tylko kilkanaście takich maszyn.
***
Wieżyczki
nacierających czołgów zmieniły kierunek ostrzału. Pociski zaczęły spadać
niebezpiecznie blisko stanowiska baterii dział. Robert wycelował w najbliższy
czołg i z wielkim hukiem zamienił go w złom.
-
Zielony 3 wycofaj się w głąb linii skał! – Usłyszał w słuchawce.
-
Wycofujemy się za skały! – wydał rozkaz.
Obsługa
błyskawicznie doskoczyła do działi. W tym samym momencie prawe skrzydło obrony
zaczęło ostrzał nacierających wojsk. Oddział Kapitana Carolla ostrzeliwał
przedpole z ręcznej broni przeciwpancernej i karabinów maszynowych. Bateria
cofnięta na styk skał i lasu czekała gotowa do strzału. Młody podporucznik
popatrzył na monitor komputera i zaznaczył kolejny cel. Niespodziewanie z za
skał wyleciał nieprzyjacielski śmigłowiec i zanim ktokolwiek zdążył zareagować,
wystrzelił rakiety. Podmuch wybuchu niemal przewrócił wóz dowodzenia. Jedno z
dział przestało istnieć. Obrona przeciwlotnicza błyskawicznie zaczęła ostrzał.
Zaliczyli trafienie. Maszyna nieprzyjaciela odleciała ciągnąc za sobą smugę
dymu.
Do
stanowiska dowodzenia artylerią wpadł jak oszalały kapitan Caroll. Jednym
Rzutem oka ocenił sytuację przestawianą przez monitory.
-
Oddaj szybkie trzy strzały i przesuń baterię tym jarem w kierunku centrum.-
Wskazał palcem na mapę.- Zostaw mi jedno działo przeciwlotnicze!
-
Nie było takich rozkazów!
-Wykonać
! – wrzasnął i pobiegł do swojego oddziału.
-
Zielony 3 zniszcz dwa najbliższe czołgi i przesuń się do centrum obrony –
rozkazał głos w słuchawkach.
Robert
zaznaczył na monitorze najbliższy czołg
-Ognia!
Niestety
jakimś cudem spudłował. Dostrzegł na monitorze dziwny pojazd poruszający się
trzy razy szybciej niż inne. Tuż za nim pędziły kolejne trzy. Wszystkie w
kierunku baterii dział. Podporucznik oznaczył pierwszy jako cel i w momencie,
gdy ten wysunął się z za skał wystrzelił. Błysk i …nic.
-
Kurwa co jest?!- krzyknął i powtórzył strzał.
Błysnęło
równocześnie z obu stron. Nieprzyjacielski pojazd oberwał, tym razem
skutecznie. Niestety kolejne działo też było zniszczone. W tym momencie drugi
„Niszczyciel”, jak go w myślach nazwał Robert, wyjechał z za skał. Tym razem
Robert był szybszy. Pozostałe działa wystrzeliły trzy razy najszybciej niż to
było możliwe na poligonie. Nieprzyjacielska maszyna rozpadła się na kawałki.
Gęsty dym przysłonił przedpole.
-Uff
– Podporucznik starł pot z czoła.
***
Zniszczenie
pierwszego BDC wywołało szok u niektórych oficerów sztabu. Te czołgi miały być
niezniszczalne. Pozostałe wjechały za skalny załom, który przysłonił widok
walki. Dochodziły tylko błyski i odgłosy wybuchów.
-Dwa
śmigłowce szturmowe z piechotą i trzy transportery piechoty skierować za skały
– zakomenderował Ramirez – główne natarcie przekierować na centrum. Na lewym
skrzydle wzmocnić ostrzał artylerii.
***
Robert
za szybko się rozluźnił. Za dymną gęstwiną huknęło. Trzecie działo zamieniło
się w złom. Monitor komputera przekazywał widok dwu „Niszczycieli”
ostrzeliwanych przez ludzi Carolla, które pędziły w stronę obrońców. Pociski z
ręcznej broni przeciwpancernej wybuchały na pancerzach nie robiąc żadnej
szkody. Robert błyskawicznie oznaczył pierwszy i ostatnie ocalałe działo
wystrzeliło. Błysnęło, ale bez skutku. Drugi strzał. Pojazd zatrzymał się
gwałtownie i zaczął się palić. Następny przecisnął się między wrakami.
Ostrzeliwany przez piechotę i dwa działa przeciwlotnicze, strzelił do
ostatniego działa plazmowego. Nie trafił. Za to Robert trafił. Raz i niemal
sekundę później drugi raz. „Niszczyciel” stanął. Dym całkowicie przysłonił
widok.
Kapitan
Caroll gwałtownie wskoczył do wozu dowodzenia.
-Kryj
się! – krzyknął – Szybko między skały!
Wyskoczyli
i schronili się między głazami.
Z
chmury dymu wynurzyły się 3 śmigłowce i błyskawicznym strzałem unicestwiły wóz
dowodzenia. Działa przeciwlotnicze gwałtownie ostrzeliwały maszyny wroga. Z pod
jednego wirnika zaczął się snuć dym. Helikopter gwałtownie obniżył lot i
przyziemił tuż obok dymiących wraków. Z wnętrza wyskoczyło kilku żołnierzy
wroga. Ostrzeliwując się szukali osłony między głazami. Z nad skał wyleciał
następny śmigłowiec i niemal w tym samym momencie resztki baterii przestały istnieć.
-Tu
Biały 3! Tu Biały 3! – Rozległ się mocny głos kapitana Carolla- Zielony 3
rozbity, Powtarzam: Zielony 3 rozbity. Potrzebne natychmiastowe wsparcie.
-Wysyłamy
wsparcie! – Po chwili nadeszła odpowiedź.
Robert
wspiął się na skalną półkę, z której widział przedpole. Zobaczył czołgi i
transportery piechoty zmierzające w jego kierunku. Nad lasem zahuczały silniki
śmigłowców transportowych. Nadlatywało wsparcie. Kapitan Caroll informował
przez radiotelefon o nieprzyjacielskiej piechocie ukrytej wśród skał. Chwilę
później poleciały w ich kierunku rakiety i pociski z ciężkich karabinów
pokładowych. Maszyny obniżyły lot i wylądowały. Wyskakujący żołnierze rozbiegli
się w poszukiwaniu osłony. Śmigłowce natychmiast poderwały się powietrze i
zawróciły, niemal zderzając się ze śmigłowcami szturmowymi. Podporucznik
wymierzył swoją broń w kierunku atakujących. Wystrzelił dwa razy, ale z pistoletu na taką odległość trudno
kogoś skrzywdzić. Jego karabin został w wozie dowodzenia. Rozejrzał się
dookoła, zobaczył skalną szczelinę, wczołgał się do niej i zaczął analizować
sytuację.
***
Natarcie
parło do przodu coraz śmielej. Lewe skrzydło nieprzyjaciela ucichło całkowicie.
Wycofali się, lub byli rozbici. W centrum dobrze umocnione stanowiska karabinów
maszynowych i dział samobieżnych prowadziły słabnącą obronę. Kłęby dymu z kilku
czołgów zasłaniały przedpole stanowiąc zasłonę dla nacierających oddziałów.
Główną uwagę ściągały jednak odgłosy dochodzące z za skał. Przez moment widać
było transportowe śmigłowce nieprzyjaciela. Zestrzelili jedna maszynę. W tamtym
miejscu opór był najsilniejszy. Śmigłowce obrony zniszczyły kolejne dwa czołgi.
-
Wszystkie BDC zniszczone. Za skałami nieprzyjaciel dostał posiłki w każdej
chwili może przejść do kontrnatarcia – Javier usłyszał glos obserwatora.
-
Odsunąć nasze oddziały na linię 100 metrów od rzeki i zbombardować teren za
skałami – rozkazał Ramirez.
Kilka
minut później Javier usłyszał nadlatujący samolot. Bomby spadające za skałami
wstrząsnęły ziemią. Parę chwil później wszystko powoli uspokajało się. Centrum
obrony zostało rozbite. Resztki wojsk nieprzyjaciela, ostrzeliwując wycofywały
się. Dwa śmigłowce próbowały osłaniać odwrót. Działa przeciwlotnicze szybko się
z nimi uporały. Odgłosy wystrzałów zanikały.
Saperzy
kończyli montaż mostu. Do rzeki zbliżało się coraz więcej wojska.
-
Chcę zobaczyć, co jest za skałami.- Powiedział Ramirez.
Wsiadł
do transportera, a Javier zaraz za nim. Przejechali rzekę i mijając dymiące
czołgi skierowali się między skały. Zniszczone BDC zasłaniały widok. Po
ominięciu przeszkody, dotarli na miejsce. Zobaczyli nieznany typ dział. Generał
kazał zatrzymać wóz przy stanowisku obrony przeciwlotniczej.
-
Sprawdzić czy ktoś z nich jeszcze żyje. – Ramirez wskazał leżących żołnierzy
wroga. – Ciężko rannych dobić, nie ma czasu i środków na skomplikowane
leczenie. Poszukać kogoś z obsługi tych dział, resztę zebrać i odprowadzić na
tyły.
***
Huk
eksplodujących bomb zamroczył Roberta. Ocknął się po kilkunastu minutach.
Ostrożnie wysunął głowę i stwierdził, że szczelina ocaliła mu życie. Bomby
dokonały dzieła zniszczenia. Zwalone drzewa wskazywały kierunek fali
uderzeniowej. Na szczęście nie były to bomby zapalające. Ale na obrońców
wystarczyły. Przed Robertem przesuwały się nieprzyjacielskie pojazdy. Żołnierze
wroga sprawdzali, kto z obrońców jeszcze żyje i dobijali go strzałem z
karabinu. Wcisnął się głębiej w szczelinę.
-
Kurwa, kurwa, kurwa, co robić? -Szepnął do siebie.
Doleciał
go odgłos nadlatujących śmigłowców.
-Nasze,
czy wrogie ? – Pomyślał.
Usłyszał
narastające strzały i wybuchy. Głupio byłoby dostać od swoich. No, ale od
obcych też głupio. Jak go znajdą nawet nie będzie miał czasu na obronę.
Wyciągnął z z kieszeni małe lusterko i ostrożnie uniósł ponad szczelinę.
Wpatrując się w nie obrócił powoli na boki i opuścił rękę. Nikt nie szedł w
jego stronę. Szczelina, w której był ukryty, ciągnęła się parę metrów między
skałami i kończyła w głębokim cieniu. Powoli zaczął przesuwać się w cień. Po
dotarciu w głąb skał wysunął lusterko i obserwował nieprzyjacielskie wojsko.
„Niszczyciele”
zniszczone przez jego działa zostały zepchnięte na bok. Tak samo resztki
baterii. Udrożnionym przejściem sunęły czołgi i wozy bojowe nieprzyjaciela.
Dochodzący cały czas odgłos walki świadczył, że drugie skrzydło, a może centrum
obrony jeszcze się trzyma. Kilkanaście metrów od Roberta rozkładano stanowisko obrony przeciwlotniczej. Właśnie
pojechał do nich jakiś pojazd opancerzony. Wychylił się z niego oficer,
powiedział coś i schował się do środka. Robert rozpoznał po epoletach, że to
generał. Nie mógł uwierzyć. Generał na linii bezpośredniego ognia?
***
-
Panie generale melduję, że między skałami ktoś się ukrywa - Żołnierz
obsługujący działo przeciwlotnicze wskazał na szczelinę nieopodal drogi
Generał
spojrzał na skały i powiedział:
-
Gomez weź trzech ludzi, zajdź go od tyłu i przyprowadź. Ma być żywy. Może to
ktoś z obsługi dział.
Javier
Podszedł do komandosów z ochrony generał. Było tam sześciu rosłych żołnierzy.
Wskazał dwóch z nich i powiedział:
-Między
skałami jest hywaroński żołnierz. Mamy złapać go żywego. Idźcie po cichu z
lewej strony. – Wskazał na trzeciego - Ty idziesz ze mną, obejdziemy z prawej. Pozostali
obserwować skały. Może będzie chciał zrobić coś głupiego.
Ruszył
na prawo przyglądając się skałom. Było tam kilka rozrzuconych głazów, które
stanowiły naturalną osłonę. Skradając się obserwował szczelinę.
Robert
postanowił wykorzystać sytuację. Tylko jak? Miał pistolet i kilka granatów. Wóz
opancerzony jest odporny na zwykły granat. Zauważył amunicję do dział zaledwie
kilka metrów od pojazdu. Gdyby tak rzucił granat w amunicję. Może udałoby się
zlikwidować pojazd razem z generałem. Wziął granat do ręki. W szczelinie nie
miał miejsca do rzutu. Ostrożnie wysunął się ze szczeliny.
Javier
zauważył powolny ruch i błysk między kamieniami. Właściwie mógł wroga załatwić
teraz, ale miał złapać języka. Zobaczył, że ukryty żołnierz cały czas wpatrywał
się w transporter generała, co Javiera bardzo niepokoiło. Jeszcze kilka kroków
i będzie go miał. Nagle żołnierz w ukryciu wyciągnął i odbezpieczył granat.
Javier skoczył w jego stronę.
Robert
przesunął rękę z granatem za siebie. Już miał rzucić, gdy go ktoś złapał za
ramię.
Javier
chciał wyrwać granat, ale ten wyleciał z ręki.
-Kryj
się między skały! – wrzasnął.
Granat
potoczył się prosto pod nogi. Robert obejrzał się do tyłu. Zobaczył żołnierza
we wrogim mundurze, który coś krzyczał. Gwałtownie zaczął się szarpać w
szczelinie. Prawy but Roberta utkwił między kamieniami. Nie mógł go wyciągnąć.
Wrogi żołnierz złapał go pod pachy i zaczął wyciągać ze szczeliny. But
zaklinował się jeszcze mocniej.
Ttkwił
jak wmurowany. Javier szarpnął jeszcze mocniej. Wrogi żołnierz coś wrzasnął.
Pociągnął go z całej siły. Był potrzebny żywy. Niestety dalej tkwił w
szczelinie.
Robert
spróbował szybko przykucnąć na lewej nodze i wyciągnąć prawą ze szczeliny. Nieprzyjaciel
jeszcze mocniej szarpnął go do góry
-Puszczaj!
But mi utkwił! -Wrzasnął
Nie
zrozumiał go i ciągnął jeszcze mocniej.
„Uciekaj”
Javierovi błysnęła myśl w głowie. Odwrócił się i już prawie skoczył za duży
głaz.
W
tym momencie eksplozja rozdarła powietrze.
***
Ogromna
szklana wieża od dnia swojego powstania, ściągała zazdrosny wzrok prezesów
wszystkich światowych korporacji. Była dowodem olbrzymiego bogactwa, stanowiła
również symbol dynamicznej ekspansji i drapieżnej polityki zarządu firmy „Synergia”.
Za górą szkła kryło się samowystarczalne miasto. Nie miasteczko, ale właśnie
spore miasto. Na szczycie umieszczono biuro zarządu firmy. Niedostępne nie
tylko dla mieszkańców i pracowników szklanego drapacza chmur, ale również dla
wszystkich, których nie chciał widzieć prezes. Bez względu czy był to szary
pracownik firmy, prokurator generalny, czy prezydent jakiegokolwiek państwa.
Jednak
tego dnia w biurze prezesa było kilka osób, które relacjonowały ostatnie
wydarzenia na granicy Hywaronu i Dobaru. Wysoki stopniem oficer jednego z
państw neutralnych rozpoczął:
-
Działania graniczne były bardzo gwałtowne, ale stosunkowo krótkie. Zginęło
około…
-
Nie interesuje mnie statystyka społeczna. - Przerwał mu prezes - Przejdź do
konkretów.
-
BDC są odporne na zwykłą broń przeciwpancerną, zarówno rakiety jak i działa,
nie zrobiły żadnej szkody. Jednak dwa celne wystrzały z dział plazmowych
wystarczyły. Cała akcja nie przyniosła spodziewanych rezultatów promocyjnych.
BDC zostały zniszczone przez działa plazmowe. Same działa miały za słabą osłonę
przeciwlotniczą i też szybko zostały uciszone.
-
Dlaczego miały słabą osłonę? – Spytał prezes
-
Atak rozpoczął się o kilka godzin za szybko, a właściwie to wsparcie dywizji
pancernej spóźniło się kilka godzin.
-
Jak to dywizja się spóźniła? Co to za wojsko? Dlaczego do przeprowadzenia
promocji wybrano państwo, w którym dywizja pancerna spóźnia się na wojnę!? –
Prezes był coraz bardziej zirytowany.
-
Panie prezesie – Człowiek w mundurze generała Hywaronu wstał i lekko stremowany
rozpoczął obronę. – Wojny jeszcze nie było. Doniesienia wywiadu były częściowo
blokowane. Jeden z członków sztabu domyślał się prawdy o zgrupowaniu wojsk
Dobaru i proponował bombardowanie prewencyjne. Nie mogliśmy blokować lotnictwa
i jednocześnie domagać się szybkiego wzmocnienia granicy. Na dodatek rozpoczął
się strajk kolejarzy. Co ostatecznie spowodowało opóźnienie.
-
Co mi tu pan pieprzy o strajku? - Prezes już całkiem się zdenerwował –
Bierzecie pieniądze za skuteczne działanie w interesie „Synergii”, a tu żadnej
skuteczności nie widzę. Dział nie można rozreklamować jako tych, które
powstrzymały natarcie. BDC też nie może zaistnieć na ryku jako łamacz frontu.
Spieprzona robota. Miesiące pracy na darmo. Jak mamy porównać skuteczność broni
w walce skoro oba nasze produkty zostały zniszczone. Nie wejdziemy na rynek w
tym roku. To jest duża strata dla firmy.
Wstał
gwałtownie i podszedł do okna. Widok linii łączącej ocean z górami zawsze go
uspokajał. Morze, góry, inne przeszkody, wszystko jest do przejścia, w ten czy
inny sposób. Odwrócił się i zarządził:
-
Szczegółową analizę chcę mieć na biurku jutro rano. Zorganizujecie jeszcze
jedną promocję. Za miesiąc macie mi przedstawić plan. Koniec zebrania.
Wszyscy
pokornie wstali z krzeseł i zaczęli wychodzić z gabinetu.
-
Aha jeszcze jedno ! – zawołał za nimi prezes – do końca roku obcinam wam pobory
o 70 procent!
Chwilę
później uśmiechnął się do swojego odbicia w lustrze, podszedł do okna i
spojrzał na miasto lezące u jego stóp.
Marek H.
Kiedy będzie następne opowiadanko ?
OdpowiedzUsuń