Robert
zadowolony wbiegał po schodach rodzinnego domu. Kolejny dzień jego pierwszej w
życiu pracy zawodowej upłynął tak szybko, że nie miał czasu zjeść śniadania.
Szef na koniec dnia pochwalił go i zapowiedział podwyżkę, pod warunkiem
utrzymania tempa i sumienności. Do domu pędził jak na skrzydłach. Chciał
opowiedzieć rodzicom swoje pierwsze wrażenia. Wpadł z rozpędem w drzwi
wejściowe i od progu zawołał:
-
Cześć mamo! Praca super! Jest obiad?
-
Dobrze, że już przyszedłeś.- Głos matki jakby się załamywał.
-
Co jest grane?
-
Przyszedł list do ciebie. – Podała kopertę z dużą czerwoną pieczątką, która nie
wróżyła nic dobrego.
Szybko
wyjął i przeczytał drobno zadrukowane pismo. Cały dobry humor diabli wzięli.
-
Wezwanie do wojska. – Stwierdził i spojrzał w załzawione oczy matki. – Jutro o
10 rano mam się stawić w punkcie rekrutacji.
-
Gdzie?
-
Na lotnisku. Tam będą testy i skierują mnie dalej.
-
Podobno na granicy są jakieś zamieszki, terroryści zapowiedzieli koniec
zawieszenia broni i nowe ataki - mamie głos załamywał się coraz bardziej.