Czerwony samochód o sportowej sylwetce prezentuje się
znakomicie. Prezentuje, bo otrzymany w prezencie. Ojciec dał mi go, po obronie
magistra. Zawsze chciałem mieć porsche. Dostałem wymarzony model 911 Carrera z
manualną skrzynią biegów. Lubię to wajchowanie przy redukcji i gwałtownym
przyspieszeniu. Automat mnie nie rajcuje.
Dzisiaj będę kręcił bączki. Plac na uboczu, całkowicie pusty
o tej porze dnia, nadaje się idealnie.
Ruszam na pełnym skręcie. Tył tańczy dokoła, prostuję
jednocześnie wciskając gaz do dechy. Błyskawicznie nabieram prędkości,
gwałtownie zaciągam ręczny, kręcąc kierownicą do oporu. Pisk opon. Samochód
wiruje jak na lodzie. Prosta, ostry zakręt - znowu bączek. Super, niesamowita
frajda. Jeszcze raz gaz do dechy. Przed samym końcem placu zaciągam ręczny i
kręcę kierownicą. Wpadam w poślizg. Drzewo na skraju placu coraz bliżej. Bokiem
odbijam się od kasztanowca. Zgrzyt blachy rani uszy.
Zatrzymuję samochód. Cały spocony wysiadam sięgając do
kieszeni po papierosy. Trzęsące ręce rozsypują wszystkie szlugi. Podnoszę
jednego, nerwowo zapalam, zaciągam się głęboko, po chwili powoli wypuszczam
chmurę dymu. Oglądam szkody. Widok wprowadza mnie w płaczliwy nastrój. Na całym
boku lakier zdarty do blachy, głębokie wgniecenie z kawałkami kory sterczącymi
w kilku miejscach – makabra.
- Kurwa, co stary powie? – szepczę załamany.
- No, gratuluję! – Słyszę czyjś głos.
Wysoki facet w skórzanej kurtce i ciemnych okularach
podchodząc klaszcze w dłonie.
- Umiesz prowadzić, ale jesteś słabym obserwatorem – mówi
wskazując na coś ręką.
Dopiero teraz widzę plamę oleju, na której wpadłem w
poślizg.
- Skończyłeś palić? – pyta. – To zbieraj się, idziemy.
- Nigdzie nie idę! Coś ty za jeden?- wołam wkurzony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz